Naciśnij “Enter” aby skoczyć do treści

PO 2 / Z Agą Krzyżanowską o wrażliwości w pisaniu

Pisarskie olśnienia
PO 2 / Z Agą Krzyżanowską o wrażliwości w pisaniu
/

Pisarskie Olśnienia to podcast o pisaniu, prowadzony przez Edytę Niewińską, autorkę powieści „Kosowo”, „Levante”, warsztatów, mastermindów i mentoringu pisarskiego. W tym odcinku rozmawiam z Agą Krzyżanowską, autorką bloga thinkstylowego, mieszkającą w Wiedniu. Z Agą spotkałyśmy się przy okazji pisarskiego mastermindu, który prowadziłam wiosną. Kiedy usłyszałam, jaki ma pomysł na książkę, byłam nim zachwycona. Później przyszły inne pomysły, nad jednym z nich pracowałyśmy wspólnie przez sześć tygodni. Wtedy też zostałam czytelniczką bloga Agi, który mnie urzekł swoim niespiesznym tempem oraz spokojną, uważną i czułą obserwacją świata. Nawet pomysł podcastu zrodził się w naszej rozmowie. Nie mogłam więc przegapić takiej okazji, żeby zaprosić Agę do jednego z pierwszych odcinków. Poznajcie moją ulubioną blogerkę…

Aga Krzyżanowska: Mieszkam w wielkim mieście. Na jego przedmieściach. Kiedy wprowadzaliśmy się tutaj dziesięć lat temu, dojeżdżał tu tylko jeden autobus. Było cicho, z daleka, wieczorami słychać było tylko szum autostrady. Po dekadzie mamy w pobliżu metro, tramwaj, który wjeżdża bezpośrednio w naszą małą ulicę i niedaleko dwa, wielkie centra handlowe. Urok przedmieścia skurczył się, czuć zachłanność miasta, ale ciągle jeszcze jesteśmy na obrzeżach tego szybkiego świata, które nie zna słowa wolno.

Za każdym razem, kiedy wiosną świat nagle wybucha na zielono i temperatura rośnie, B&B, moje dzieci, rzucają pytanie: jedziemy nad wodę? Dla nich wyznacznikiem wystarczającej temperatury do skakania z pomostu jest fakt, że wracają ze szkoły bez swetrów. Kiedy jedziemy w końcu nad upragnioną rzekę, kiedy ja marznę jeszcze i nie włożyłabym nawet czubka palca do wody, widzę uśmiechnięte twarze, które dziesiątki razy wskakują do wody i wychodzą na brzeg, by w końcu zmęczone, z sinymi ustami, ale entuzjastycznie wtulić się w ręczniki. 

Patrzę na ich szczęśliwe oczy, które mrużą przed słońcem i wiem, że życie odbywa się właśnie w takich chwilach. W przestrzeni, z ludźmi, którzy są dla nas ważni. Bez hałasu i pośpiechu. Nie potrzeba wtedy rzeczy materialnych, określonego odcienia błękitu wody i wifi. Czas zdaje się wtedy zwalniać. Umysł staje się jasny i mam wrażenie, że sama jestem dzieckiem, które gapi się na przelatujące chmury i niczego więcej nie potrzebuje.

Życie jest proste.

Kilka lat temu, czteroletni wtedy młodszy B., zapytał, czy jak już nas nie będzie, jego i mnie, to się kiedyś spotkamy. A jeśli tak, to czy mnie pozna, jeśli będę inaczej wyglądać? Odpowiedziałam, że bardzo wierzę, że się spotkamy. Że na pewno mnie rozpozna, a ja jego, nawet jak będziemy inaczej wyglądać.

Zdałam sobie wtedy sprawę, że przeżywam życie, jakby nigdy miało się nie skończyć. Że żyję od weekendu do weekendu, marząc o nim po wyczerpującym tygodniu pracy. Że nie pamiętam środy. Że słucham, ale tylko pozornie. Przytulam, ale myślę już o liście zakupów i planuję następny dzień. Że kocham moje dzieci, ale nie poświęcam im uwagi, tylko kupuję zabawki w imię rodzicielskiej miłości. Że ciągle się spieszę i w maju marzę już o lipcu, zamiast przystanąć i zachwycić się kwitnącymi magnoliami.

Życie jest proste. 

My komplikujemy je ilością. Ilością rzeczy, bodźców, sztucznie narzuconych obowiązków, pogonią za perfekcjonizmem, ukrywaniem niedoskonałości, pośpiechem (dokąd?), porównywaniem się z innymi. Nie jestem superminimalistką, ale cenię mniej niż więcej, lubię papierowe książki bardziej niż ebooki, wchłaniają mnie pchle targi i dlatego mam kilka filiżanek do kawy, w zależności od nastroju. 

Ale ogromnie doceniam brak pośpiechu i prostotę. Od kilku lat upraszczam swoje życie, bo mam świadomość wartości chwil, takich jak te nad wodą z moimi dziećmi. Chwil takich jak wieczorami w łóżku, kiedy czytamy w trójkę książkę, każde swoją. Kiedy potem, późno wieczorem zaglądam do ich pokojów i sprawdzam ich równy oddech.

Im prostsze jest nasze życie, tym bardziej jesteśmy tych chwil świadomi. Niezależnie od tego, czy mieszkamy w centrum ruchliwego miasta, czy na przedmieściach, jak ja. Prosto i wolniej to nie tylko minimalistycznie urządzone mieszkanie czy sielskie widoki w małym miasteczku.  

Życie z małymi zachwytami w zwykłe dni zaczyna się od nas samych. I naszej wewnętrznej decyzji na nie dla pośpiechu i nadmiaru. Nie  ma znaczenia, gdzie jesteśmy. I jaki to dzień tygodnia.

Gdzie znaleźć Agę:

Na blogu Agnes on the cloud / na Instagramie / na FB / na Tumblr / na Pinterest / na Twitterze

Muzyka: Tfaruk Love Communication

Jak słuchać podcastu?

  • Możesz odsłuchać tutaj, na stronie
  • Możesz pobrać mp3 ze strony
  • Możesz zasubskrybować kanał w iTunes
  • Możesz dodać do ulubionych w Twojej aplikacji na komórce

***

Co jeszcze możesz zrobić?

2 komentarze

  1. Kaśka Żbikowska
    Kaśka Żbikowska 13 stycznia, 2018

    Dziewczyny, to zaczyna być mój ulubiony podcast. Jesteście świetne. Wasza wrażliwość, ciepło, refleksje… bardzo dziękuję za inspiracje i za takie cudowne kobiece spotkanie.

  2. Monika Serafin
    Monika Serafin 28 stycznia, 2018

    Mój ulubiony fragment – pokora i rutyna. „ Pisanie mi się obraża”. Tak bardzo mi to bliskie. Dokładnie tak samo jest z tworzeniem. Jako twórca, projektant, kreatywna doświadczam tego w codzienności twórczej.

    To przepiękna rozmowa, wrażliwy dialog, niesamowity rytm i spokój. Zwykle słucham podcastu robiąc coś innego. Tym razem nie mogłam. To była przepyszna uczta ze słów. Dziękuję !

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *